Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 września 2010

The Doors - historia nieopowiedziana

Wczoraj, w samo południe wspólnie z Adamem wybraliśmy do kina. Biorąc pod uwagę porę dnia, tłumów nie należało się spodziewać. A to jest na pewno na plus. Z małym opóźnieniem (jak to w Polsce bywa), ale dobrze że w ogóle zobaczyliśmy When You're Strange Toma DiCillo. Polski tytuł to The Doors - historia nieopowiedziana i od razu wiadomo o co i o kogo chodzi. Premiera filmu odbyła się w 2009 roku i od razu został nagrodzony na kilku znaczących festiwalach (m.in. Sundance Film Festival). The Doors... jest to półtorej godzinny dokument o jednym z ciekawszych zespołów w historii rocka, a przede wszystkim o geniuszu jego wokalisty - Jima Morrisona.
Obraz jest chronologicznym zapisem narodzin kolejnych z sześciu przełomowych albumów studyjnych, nagranych w ciągu zaledwie pięciu lat oraz elektryzujących występów na żywo. Unikatowy materiał utrzymany w nurcie cinéma vérité przybliża realia ich twórczej współpracy oraz życia prywatnego. Reżyserowi udało się dotrzeć do archiwalnych i nigdy wcześniej niepublikowanych materiałów. Narratorem po filmowym świecie The Doors jest Johny Deep. Jeśli kogoś choć trochę interesuje muzyka lat '60 to naprawdę polecam wybrać się na seans. Na DVD na razie nie ma co liczyć (chyba, że z US ale co za tym idzie w regionie 1), więc warto rozejrzeć się po repertuarze najbliższego kina (najlepiej studyjnego).

czwartek, 1 lipca 2010

Józef Skrzek - Wojna Światów

Każdy szanujący się fan muzyki powinien znać tego znakomitego artystę i multiinstrumentalistę chociażby z zespołu SBB oraz grupy Czesława Niemena (m.in. wspólny, genialny album Ode to Venus z 1973 roku). Józef Skrzek, bo o nim mowa to jeden z moich ulubionych artystów i to nieważne, w jakim projekcie się udziela. Dzisiaj zwrócę się ku jego solowej twórczości, którą nieprzerwanie, począwszy od 1979 roku (album Pamiętnik Karoliny) kontynuuje. Mimo upływu lat, jego muzyczna twórczość ciągle ewoluuje i naprawdę nieraz mocno zaskakuje. Podobnie jak w przypadku SBB najbardziej cenię - choć to nie jest dobre słowo, bo wszystkie jego płyt są godne uwagi - wczesne albumy.
W moim odczuciu jedną z najlepszych płyt w solowym dorobku Skrzeka, jak i całej polskiej muzyki lat ’80 jest album Wojna Światów – Następne Stulecie. Dzisiaj niestety jest to album trochę zapomniany. O ile wiem na CD (jako osobne wydawnictwo) wznawiany był tylko raz (Yesterday, 2005). Znalazł się także w dwudziestopłytowym boksie-antologii artysty zatytułowanym Viator 1973-2007 (Metal Mind, 2007), uzupełniony o liczne dodatki. Ja do dzisiaj dysponuję tylko LP (Muza, 1981). Na szczęście płyta ma się bardzo dobrze. Wiem, że było też jedno wydanie kasetowe. Niestety nie pamiętam, kiedy się ukazało i kto je wydał. Jak mniemam była to zapewne Muza Polskie Nagrania i musiało to być gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych. To tyle słowem wstępu.

Jak napisano na okładce, jest to muzyka do filmu w reżyserii Piotra Szulkina z 1981 roku o tym samym tytule. Na rewersie koperty wyjaśniono, iż część kompozycji nie pochodzi z filmu, lecz jest inspirowana jego treścią. W samym filmie kilka razy pojawia się sam Skrzek, jako lider zespołu... The Instant Glue. Film Szulkina jest całkiem dobry, a fabuła daje do myślenia. Widziałem go dwa razy, ostatnio chyba trzy lub cztery lata temu. Główną rolę Iron Idema gra niezastąpiony Roman Wilhelmi. Film ma nieco pokręconą fabułę, zwłaszcza przy końcu. Pisząc w skrócie i jednocześnie nie zdradzając szczegółów: na Ziemię przybywają przedstawiciele bardziej rozwiniętej cywilizacji z Marsa. Marsjanie deklarują, że jedyne, czego chcą to miłość i... ludzka krew. Ale fabuła idzie dalej, jest głębsza. Obraz ukazuje wpływ mediów na rzeczywistość, na sposób jej kreowania - zamiast prezentowania. Media i władze agresywnie współpracują z najeźdźcami - organizują aparat przymusowego oddawania krwi i zapewniania Marsjanom miłości przez pozbawienie ludzi tego, co kochali do tej pory. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję zobaczyć ten film to polecam. Poza Wilhelmim pozostała obsada jest też doborowa: Janda, Dykiel, Tym, Walczewski, Gajos, Pyrkosz. Film powstał jako komentarz do sytuacji politycznej i medialnej w roku 1981, jednak mimo upływu ćwierć wieku jego aktualność rośnie zamiast maleć. Jego premiera odbyła się dwa lata później, zimą 1983 roku.
Płyta została wydana wcześniej, można powiedzieć, że od razu. Z racji stanu wojennego (chyba) wszystkie egzemplarze Wojny Światów posiadają tzw. okładki zastępcze. O co chodzi? Ponieważ był problem z papierem i ogólna sytuacja gospodarcza państwa była dosyć kryzysowa, postanowiono używać okładek dwa razy. Był to swoisty socrealistyczny recykling. Te które były już wydrukowane drukowano na nowo, po drugiej stronie. I tym sposobem, moja Wojna... została wydana w okładce od LP Bractwa Kurkowego. Wiem, że były też egzemplarze wydane w okładkach przerobionych z płyt Violetty Villas oraz Ireny Santor. Papier nie jest najlepszej jakości, podobnie z drukiem. Do myślenia daje fakt, że okładka drukowana była tylko czarnym drukiem, natomiast Bractwo, czy Cieślak (prawdziwe nazwisko VV) posiadają okładki w pełnym kolorze. Ale cud, że to w ogóle wyszło. Teraz to prawdziwe unikaty; patrząc nawet na półki komisów płytowych czy serwisy aukcyjne to ta płyta Skrzeka jest najciężej zdobywalną. A kupić ją jeszcze w przyzwoitej jakości to podwójny sukces.

Wśród jedenastu utworów można wyłowić tutaj naprawdę genialne fragmenty. LP dobrze współgra jako ścieżka dźwiękowa, czy raczej jak pisałem: uzupełnienie filmu... de facto zainspirowane nim samym. Nie mając pojęcia o istnieniu obrazu, można spokojnie podejść do niej jako do osobnego, pełnowartościowego dzieła. Trzeba też podkreślić, że nie jest to do końca solowa płyta Skrzeka. Mimo, że sygnowana jest jego nazwiskiem pojawia się tam grono zacnych muzyków, m.in. Jan "Kyks" Skrzek - brat Józefa grający tradycyjnie na harmonijce, perkusista Hubert Rutkowski oraz Tomasz Szukalski - jeden z najbardziej utalentowanych polskich saksofonistów. Główny kompozytor, czyli Skrzek poza wokalami gra tutaj na fortepianie, moogach, syntezatorach i gitarze basowej. Na longplayu słychać wyraźne echa rocka przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, jazzu i muzyki elektronicznej. Kosmiczna elektronika w fantastyczny sposób łączy się tutaj z saksofonowymi partiami. Te dźwięki mienią się najróżniejszymi, najbardziej pastelowymi kolorami. Śmieszą mnie takie wypowiedzi, że album ten nie należy do ważnych w dorobku Skrzeka, ale potwierdza jego wszechstronne umiejętności jako muzyka rockowego. To jak pisałem nie tylko jedna z najlepszych płyt tego niezwykłego i eklektycznego artysty, ale ważna płyta w polskiej muzyce nie tylko tej z przed trzydziestu lat.

środa, 30 czerwca 2010

Insurgentes vs. Judex

Znana jest już okładka długo wyczekiwanego filmu Insurgentes w reżyserii Lasse Hoile. Insurgentes to dokument nakręcony przez Hoile podczas nagrywania pierwszej solowej płyty Stevena Wilsona. Film pokazywany był dotychczas jedynie w kinach, przy okazji różnych festiwali. Jego fragmenty można zobaczyć też na dysku DVD-Audio albumu Insurgentes. Okładka stylistycznie nawiązuje do klipu nakręconego do utworu "Harmony Korine", który to promował album. A co tu dużo mówić - obie rzeczy odwołują się do filmu Judex (polski tytuł Judex albo zbrodnia doskonała) z 1963 roku, autorstwa Georges Franju. Zresztą jak mówi sam reżyser dokumentu - postać w klipie oraz okładka są hołdem dla Franju. Poniżej sami możecie zobaczyć efekt. Premiera (podwójnego) DVD 27 września br., nakładem Kscope.
A tak na marginesie - w 1914 roku Louis Feuillade oraz scenarzysta Arthur Bernède nakręcili pierwowzór Judexa, którego premiera odbyła się w roku 1916 (wojna opóźniła premierę), a rok później jego kontynuację La Nouvelle mission de Judex (Nowa misja Judexa).