Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hip-hop. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hip-hop. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 czerwca 2010

M.I.A. - Maya

Pamiętam jak na początku upalnego lata AD 2005 natrafiłem na album Arular. Megakolorowa okładka, wycięty slipcase, pokręcone rytmy z jeszcze bardziej pokręconymi tekstami. Mocna dawka etnicznych brzmień z potężnymi basami runęła z głośników bardziej niż jakakolwiek płyta tamtego roku. Kryła się pod tym pochodząca ze Sri Lanki niewiasta Mathangi "Maya" Arulpragasam. Nieco ponad dwa lata po debiutanckiej płycie ukazał się jej drugi krążek – Kala, który nagrywała między innymi z Timbalandem. Był to sierpień 2007, za oknem było mniej gorąco, ale zawartość Kali rozgrzewała chyba jeszcze bardziej niż Arular.
Artystka na ten rok zaplanowała powrót z nowym materiałem. Premiera nowej płyty za około miesiąc, ale mi było dane zapoznać się z tym materiałem już teraz. Trzecia płyta zatytułowana Maya, a raczej /\/\/\Y/\ na pierwszy rzut ucha jest... dziwna. Na drugi jeszcze bardziej... Nie ma tutaj tak wielu etnicznych i rytmicznych rytmów, które tak dobrze w padały w ucho. Po pierwszym przesłuchaniu czułem się lekko zawiedziony. Przypomniałem sobie co niektórzy mówili, gdy w kwietniu br. M.I.A. wypuściła singiel "Born Free", okraszony dosyć brutalnym i długim (ponad 9 minutowym) wideoklipem. Nie były to najcieplejsze słowa pod adresem tej hip-hopowej damy i jej muzyki. Co bardziej radykalni przewidywali jej rychły koniec. Mnie akurat singiel się spodobał i wpadł w ucho od razu, bardziej niż cała płyta. Odstawiłem ją na jakiś czas i rozpocząłem słuchanie na nowo. I z każdym razem jest lepiej. Teraz, gdy piszę te słowa uważam Maye za kawał naprawdę świetnej, żywej i świeżej muzyki. Płyta wbrew pozorom jest bardziej równa od dwóch poprzedniczek, ale kompletnie od nich inna. Pisząc inna nie mam oczywiście na myśli tego, że M.I.A. wyskoczyła ze swych żółtych bluzeczek oraz zielonych trampek i wskoczywszy w ciężkie, czarne glany zaczęła grać death metal. Nie, możecie być spokojni. Wydaje mi się, iż przysłużyli się temu klubowi producenci, m.in. DJ Diplo i Rusko. To bodajże najbardziej transowy krążek M.I.A., bardziej do kołysania, a mniej do skakania. Przy następnych odsłuchach naprawdę można się nim zachwycić, ale dopiero z czasem okaże się czy nie męczy. Ponieważ nie było jeszcze premiery, słucham z umiarem. Nie chciałbym, aby mi się zawczasu przejadła.
Na koniec zdradzę jeszcze, że wydawnictwo ma mieć niesamowitą oprawę graficzną.

Ogólna ocena 9+/10