Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dingue. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dingue. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 maja 2010

Recenzja trochę szowinistyczna


Gdy kilka miesięcy temu usłyszałem wiadomość, że Emmanuelle Seigner wydaje album nie powiem, że mnie to nie zainteresowało. Tym bardziej, że wówczas przez świat i mass media przelewała się z jednej strony fala krytyki, z drugiej zaś oburzenia na osobę Romana Polańskiego – męża artystki. Seigner, jej piersi i inne wdzięki pamiętamy przede wszystkim z ról w filmach Polańskiego – Frantic czy Gorzkie gody. Odetnijmy się jednak od tego, bo aktorką jest nawet niezłą, tylko kompletnie nie wyobrażałem jej sobie w roli wokalistki. No i proszę jakie zaskoczenie. Jak się dowiedziałem od ponad trzech lat jest wokalistką francuskiego zespołu rockowego Ultra Orange & Emmanuelle. Ale nie ten projekt jest przedmiotem moich zachwytów. W lutym tego roku wydała solowy album Dingue i zagrała serię koncertów, głównie w Europie. Dingue to jedenaście zgrabnych piosenek, równych, bardziej lub mniej spokojnych. Mimo nastrojowych ballad jest też tutaj kilka potencjalnych rockowych przebojów. Nie mam niestety pojęcia o czym artystka śpiewa gdyż album w całości jest po francusku. Z tego powodu ta płyta przebojem nie będzie. Na szczęście Seigner nie o to chodziło. Wracając do języka – o czym by nie śpiewała, brzmi to naprawdę ładnie. I przyjemnie. Mój faworyt to utwór „La Dernière Pluie”, duet z melorecytującym Iggy Popem. Na płycie jest też drugi gość, Roman Polański - mąż artystki. On z kolei pojawia się w utworze "Qui ętes-vous?" Co by nie mówić płyta mnie pozytywnie zaskoczyła. Nie jest to krążek, który rzuca na kolana i nie taką płytą miał też być, ale można go sobie spokojnie zapodać na wieczór. Jest ambitnie i przyjemnie i mam wrażenie, że o to chodziło. Płyta dobrze smakuje też rano, zwłaszcza gdy aura za oknem nie zachęca do spiesznego opuszczenia lokum. Miało być szowinistycznie, a chyba nawet nie było.